Przez całe życie szukałam miłości. Szukałam i błądziłam… A MIŁOŚĆ prawdziwa jest tak blisko. Byłam ślepa… Chciałam być samodzielna, silna, nie okazywać słabości, być idealna. Zakładałam maskę niezależności, a moje serce krzyczało „Miłości prawdziwej pragnę”. Chciałam kochać i być kochaną. Tylko, że ja nie potrafiłam kochać siebie i innych. Miłość dla mnie była uczuciem, przyjemnością, zaspokajaniem siebie… Całkowite pomieszanie pojęć.
W domu moim nie było prawdziwej MIŁOŚCI. Rodzice starali się jak mogli, aby zapewnić mi i mojej siostrze dobry start w życiu, ale że sami byli poranieni, to niestety więcej było bólu niż czułości w naszych relacjach. Dlatego też zaczęłam szukać przyjemności. Chciałam zaspokoić swój „głód miłości” na imprezach, na których pojawiał się alkohol, w związkach, w jedzeniu słodyczy, w oglądaniu niecenzuralnych filmów. Szukałam i upadałam, ponieważ to wszystko powodowało, że grzeszyłam. Zamknęłam się w świecie, który sobie sama stworzyłam. Na zewnątrz silna, uśmiechnięta, niezależna, a w środku pustka, brak akceptacji… Pragnęłam bliskości drugiego człowieka, przytulenia, ale tego nie okazywałam… Modliłam się i płakałam, modliłam i pytałam Boga, dlaczego tak jest…Dlaczego do tego dopuszcza, gdzie jest Jego MIŁOŚĆ… Byłam rozżalona… Teraz wiem, że tak naprawdę to nie oddawałam wszystkiego Panu Bogu, wszystkich swoich śmieci. Modliłam się „Bądź wola moja”. I tak też było. Pan Bóg nas tak kocha, że dał nam wolną wolę i nie wejdzie na siłę do naszego życia. W gruncie rzeczy Pan Bóg wysłuchiwał moich próśb… Cały bagaż chciałam nieść sama. Myślałam, że jestem silna, samowystarczalna, że dam radę. Wstydziłam się też i bałam, że jak Jezus mnie pozna, to mnie odrzuci /a przecież On mnie zna, zanim się poczęłam w łonie matki, Bóg mnie już ukształtował/, bo jak można mnie kochać, taką brudną, grzeszną… Całe szczęście Pan Bóg jest ponad nasze myśli. I jeśli człowiek Go pragnie, to On będzie działać w naszym życiu. Kocha każdego człowieka i jest MIŁOŚCIĄ, która jako jedyna jest wstanie zaspokoić głód, który każdy z nas nosi w swoim sercu…
Do mnie to jeszcze nie dociera i prawdopodobnie nie dotrze, że Bóg z MIŁOŚCI do nas pozwolił, aby Jego Syn JEZUS CHRYSTUS został ukrzyżowany, abyśmy my byli zbawieni. Jak On musi nas kochać, aby coś takiego uczynić. Niesamowite… Można się tym faktem zachwycać w każdej minucie… Przykre jest to, że wielu ludzi odrzuca MIŁOŚĆ Jezusa, nie chce, boi się Jej… Ja też nie chciałam, bałam się, ale teraz chcę zaświadczyć, że Jezus każdego dnia jest ze mną, pomaga mi w trudnych sytuacjach /bo one zawsze będą/, pomaga mi, gdy po ludzku jest bardzo ciężko. Wypełnia moje serce MIŁOŚCIĄ. To ON mnie przemienił i nadal to czyni. Nauczył mnie kochać i pozwolić sobie na MIŁOŚĆ. Nadał sens memu życiu. Dzięki Niemu czuję się kochana, akceptowana. Uświadamia mnie na modlitwie, że nawet jak zgrzeszę, On nie odejdzie ode mnie. I to jest piękne, gdyż tego się właśnie bałam. Nie wyobrażam sobie życia bez Jezusa Chrystusa, bez Jego MIŁOŚCI, która wszystko może. Wystarczy powiedzieć Jezusowi „TAK”, a On dalej sam będzie działał. I to nie jest tak, że jeśli powiemy Jezusowi „TAK” to staniemy się jak marionetki, nie będziemy mieć swojego zdania /kolejna moja przeszkoda, którą Pan Jezus pokonuje/. Te wszystkie przeszkody są spowodowane naszymi relacjami z przeszłości, zranieniami, a Pan Bóg nie rani. On pragnie nas, naszego szczęścia i miłości…
Można dużo mówić, pisać, ale myślę, że trzeba tego doświadczyć we własnym życiu. Życie z Jezusem jest tak piękne, że słowami tego nie da się opisać. Dlatego nie bójmy się powiedzieć Jezusowi „TAK”, nie bójmy się Go kochać… A przede wszystkim nie pozwólmy, aby MIŁOŚĆ była nie kochana…
p.s. Przesyłam link do 7-minutowego filmiku, który warto obejrzeć 🙂